wtorek, 12 lipca 2016

Powrót.... Dzień 1 i 2

Tak... zdecydowałem się na ten krok... już nie pamiętam kiedy ostatni raz ćwiczyłem :( przerwałem bardzo dawno temu... odpuściłem.... czułem, że jestem już lepszą wersją siebie, straciłem motywację, zajarałem się czymś innym? Nie wiem, pewnie wszystkiego po trochu... niestety... mogę to tylko i wyłącznie tak podsumować...

Ale od początku - o ile kogokolwiek to interesuje :) - dawno temu była w moim życiu ogromna motywacja do zmiany, zacząłem od diety, ćwiczeń znalazłem freeletics... fuck przecież to już było wróćcie do historii... przepraszam.

Ostanie półtorej roku było w moim życiu dosyć intensywne, biegi z przeszkodami, organizacja tych biegów, ciągle w ruchu, uważałem, że wszystko jest w porządku, że trzymam wagę, że jestem zajebisty - tak tak kiedyś jak ważyłem 126kg też tak myślałem - no ale w głębi duszy wiedziałem, że wcale tak nie jest... czułem to ale bałem się przyznać do tego głośno, wiele mówiłem o powrocie do ćwiczeń, wiele mówiłem o powrocie do diety, tylko mówiłem, niestety.

Wczoraj, w poniedziałek coś się znowu wydarzyło, znowu doznałem "olśnienia", punktu zwrotnego w moim życiu, po krótki i treściwym "A Ty nie miałeś dzisiaj ćwiczyć?" usłyszanym z ust Ewy, coś mnie ruszyło - tak, miałem ćwiczyć. No i się zaczęło, www.freeletics.com -> coach... i dylemat - a właściwie to żaden dylemat - roczna subskrypcja... tak roczna... niech mnie motywuje wydanie tych 80 euro, może w końcu osiągnę cel na który zawsze czekałem, który zawsze chciałem osiągnąć, miejmy nadzieję, że będzie to ten moment, czuje się pełen energii, nadziei i siły do tego by osiągnąć ten sukces...


Na początek na rozruch wybrałem trzy dni treningowe - tak na pierwsze dwa tygodnie myślę :P zobaczymy.


Na początek dostałem zestaw o nazwie Prometeusz.... ciekawe czemu tak go nazwali... ale wiedziałem, że mieli do tego powód... nie myliłem się :P przy trzeciej serii zaczęło mi gasnąć światło, jakby ktoś mi je ukradł i nie chciał oddać... wiem, że dawno nie ćwiczyłem ale kurde nie sądziłem, że to była aż taka duża przerwa... no nic jakoś go pokonałem i było całkiem nieźle.. prawie 40 minut :P to i tak lepiej bo do dziś w głowie mam pierwszą Aphrodite, którą robiłem 54 minuty :P
Ale to było wczoraj, i ogólnie jakoś szybko doszedłem do siebie :)

Na dzisiaj dostałem 1/3 Dione... Pffff - sobie pomyślałem - kiedyś ją bardzo lubiłem, bardziej niż wspomnianą wyżej Aphrodite... ale jak się okazało to było dawno... i dzisiaj jej jeszcze nie pokochałem ale wiem, że już za kilka tygodni będzie nieodłączną częścią mojej przygody z Freeletics...

No nic to bierzemy się do roboty i tym razem zrobię wszystko by osiągnąć cel :) a poniżej jeszcze poglądowe foto ku przestrodze - tak byście nie kończyli swoich ćwiczeń...



Tak właśnie wygląda człowiek, który przestaje ćwiczyć...

Powodzenia i trzymajcie kciuki...

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypadkiem tu zajrzałem. Miałem podobnie w 2014 wielki zachwyt a potem nic. No i od kilku tygodni wracam... Staram się. ;)
    Zaparcia i sukcesów...

    PS. Jeśli chcesz możesz mnie poszukać w aplikacji: Franz P.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wykupiles coach na wszystko czy tylko bodyweight? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. W ogóle żyjesz i coś robisz czy ćwiczenia Cię zabiły?? Mam zamiar ruszać...

    OdpowiedzUsuń